SUKIENKA KOSZULOWA ...czyli jak pokonałam moją twórczą słabość



Od czasu jakiegoś, walczę z twórczo-blogowym zwątpieniem. Nie chce mi się pisać postów, nie chce mi się nawet, poprawiać i wykańczać tych, których wersje robocze, grzecznie czekają na  publikację.

Rozpoczęte projekty szyciowe (nienawidzę tego!!!) wiszą smętnie na manekinach...Nic mi nie "wychodzi". 

Miałam tyle pięknych planów na czerwiec (wszystkie metodycznie spisane w zeszycie blogowym), które zrealizowałam do tej pory,  może w 10%...  a koniec czerwca zbliża się nieubłaganie...tak źle dawno już nie było ...

W ubiegły czwartek, zmęczona swoim marudzeniem,powiedziałam dość i postanowiłam zawalczyć z "wszechogarniającą beznadzieją"!
Zafundowałam sobie całkowicie wolny piątek. Bez pracy, bez telefonu, bez komputera....było za to bieganie, plażowanie, dużo czytania i powolna "prasówka", a wieczorem celebrowanie nocy świętojańskiej ". Wybyczyłam się nieludzko" i w sobotę pełna sił przystąpiłam do...szycia.

Początkowo ( jak nakazuje poprawność) chciałam skończyć projekty już rozpoczęte, uznałam jednak, że lepiej zrobić kompleksowo, coś całkiem nowego. Od początku do samego końca.
I tak powstała koszulo-sukienka (kilka słów o genezie koszuli tutaj) Prosta w wykonaniu, minimalistyczna, bardzo wygodna... i multifunkcyjna :-).

Jeśli chodzi o wykrój - wzór zaczerpnęłam, z wykradzionej z mężowej szafy koszuli :-). Lekko taliowanej (zrezygnowałam z zaszewek), z małym kołnierzykiem na stójce (koniec końców zrezygnowałam również z kołnierzyka) i wąskimi mankietami.
Wydłużyłam ją o około 40 cm., musiałam też zwęzić nieco rękawy...po za tym, wszystko pozostało jak w męskim pierwowzorze.  Z "materiałowego" składzika wygrzebałam bawełnianą, lekko gniecioną żorżetę  w kolorze śmietankowym... kilka cięć, poprawek...4 godziny pełnej koncentracji i sukienka została skończona. Tadam!!!



  

 Mój domowy fotograf " brzdąkał", że sukienka go mało inspiruje (bo zbyt obszerna, za bardzo męska, za mało kobieca - dobrze, że chociaż krótka...blablabla ;-)) do robienia zdjęć, dał się w końcu namówić i kilka, podczas spaceru, pstryknął. Światło było piękne, miejsce jeszcze piękniejsze...sukienka też prezentuje się całkiem, całkiem...

Uff...jałowe dni poza mną...przynajmniej mam taką nadzieję. Jak zwykle najlepszym sposobem okazała się praca!

   
       JESTEM BARDZO CIEKAWA, JAKIE MACIE SPOSOBY NA "NIEMOC TWÓRCZĄ"?
                                A MOŻE, WAM SIĘ W OGÓLE NIE PRZYDARZA ?!!!




zdjęcia : Janek
sukienka Maugo-wzór, buty, torebka (z szafy), okulary Marc by Marc Jacobs, bransoletka: turkusowa Maugo., złota agrafka (z szafy), zegarek TIMEX

 








   




  


     

  
 

2 komentarze:

  1. Sukienka mało kobieca?! No way, wyglądasz pięknie i kobieco. Zazdroszczę talentu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-).
      Ten mój facet tak już ma...jak coś nie jest mocno spasowane i wydekoltowane to jest mało kobiece ;-). Taki już jest "Wykręcony" :-). Pozdrawiam :-)

      Usuń

Copyright © 2016 maugo , Blogger